Weekendowa porażka.

Cześć!
Powiem Wam tylko, że dzisiaj wyjątkowo krótki post, z powodu... braku zdjęć *_* 


No więc u mnie jak zwykle w ostatnim czasie nic nowego. Odzyskałam trochę chęci do życia (XD?) ale perspektywa naborów do nowej szkoły itd przeraża mnie ze względu na to, że nic nie wiadomo! Oczywiście przez koronę.
Jedyne co mogę zrobić to uczyć się - i to właśnie robię. Mogę się pochwalić bardzo dobrym wynikiem z próbnego z matmy - 77% hehe. Nauka nie poszła w las i godziny spędzone ostatnio  przed zadaniami się opłaciły. Teraz się skupiam na języku niemieckim. No dobra wystarczy o szkole, przechodzimy do głównego tematu tego bloga czyli modeli;p

A dzisiaj o bardzo nie udanych sesjach podczas ostatniego weekendu - tego samego co malowałam  Rybosza (btw, najszybszy custom ever:)). 

Wyszło jak wyszło z najbardziej błachego powodu... 
POGODY! Iiii... kilku innych nie przyjemnych sytuacjach. 
Grad, wiatr, ulewy, zimnica to wszystko bardzo pokrzyżowało mi plany jakie miałam... Przede wszystkim był plan aby zrobić dużo zdjęć Kodi. 
Zrobiłam jej zdjęcia, owszem udane ale mało - wiatr, deszcz + utrata cierpliwości.


Z założenia miało być dużo zdjęć z tak zwanym „splashem”, tyle, że tym piaskowym. 
Jednak mimo, że siedziałam długo, cierpliwie powtarzając ujęcia a i tak nie było takiego splashu, żebym sobie pomyślała „wow, jestem zadowolona”. 
Jednak były pozytywy tej mini sesji. 
Nagrałam tutorial i zamieściłam go na instagramie: 
Dużo osób mnie pytało o to jak robie te zdjęcie, dlatego tutaj macie odpowiedź:D
Oprócz tego, Kodi pokazała, że jest równie piękna na sesjach jak na półce. Poczułam, że fajnie będzie mi się robić jej fotki. Ma ustawną pozę, jest stabilna i ta maść... 
Zdjęcie powyżej jednak lubię. Ma klimacik i jak przyjrzycie się bliżej na nogi i trochę przed nią, widać mały kurz wzbijający się spod kopyt. Czasem słaby splash może zamienić się w coś fajnego...



Kodiaczek z bliska. Odmianka na pyszczku przeurocza:3 Takie proste zdjęcie a jednak jakoś przekonuje.



Tutaj zdjęcie może nie bardzo dynamiczne, ale ładnie wyglądają tu kolory i jasność. 
Krowa wpasowuje się w klimacik zielonego pola haha. 


W zasadzie to samo zdjęcie tylko aparat ustawiony poziomo. Chyba bardziej podoba mi się właśnie to w poziomie. 
I tyle by było tej z sesji Kodi. Nie ma nic gorszego jak wrócić niezadowolonym z sesji, mimo, że spędziło się na niej stosunkowo dużo czasu. Fotografia wcale nie jest taka prosta jak się wydaje. No bo co, biorę aparat, kładę konia naciskam guzik i mam zdjęcie? 
Wszyscy wiemy, że tak nie jest - znalezienie odpowiedniego świtała, ustawienie aparatu, postawienie konia w korzystnej pozie, dodanie jakiś efektów (typu właśnie splash), tarzanie się po ziemi, żeby dobrze zobaczyć czy jest ostrość dobra. Najgorzej jak to wszystko zaczyna się sypać, i człowiek traci cierpliwość. A tu kamień, a tu koń się przewrócił, a tu splash nie taki, a tu nie ostre - tak wyglądała ta sesja, a ja trochę się poddałam. Tu trzeba cierpliwości! Mimo wszystko jestem zadowolona ze zdjęć które mam. tak czasami bywa - nie zawsze jest pięknie:)  


Kodi jednak wystąpiła jeszcze jeden raz w duecie z Catch Me. Ładnie ze sobą wyglądają, oba swobodnie galopujące, zaciekawione czymś w oddali. 
W dodatku trawa całkiem dobrze wygląda (mimo, że jest za długa jak ja modele), ożywia fotkę. 

I tutaj powiem Wam kolejne niezbyt fajne doświadczenie. 
Może nie jest to super fajne do opowiedzenia, ale zaliczam to do „przygód na sesjach” więc zdecydowałam, że podzielę się z Wami tym traumatycznym doświadczeniem XD A tak na serio, to naprawdę nie było fajne. Ogółem znów zbierało się na deszcz więc szybko pakowałam rzeczy z polanki, na której był wysypany piach. Noszę na zębach niebiesko - brokatowy plastik (bo jak już nosić apart to na maksa XD) na moją wadę zgryzu. Nie powinnam go wyjmować ani na chwilę. Jakimś cudem podczas sesji wypadł mi prosto w ten piach. Potem miałam całą buzię w piachu - fu. 
Byłam taka zła, i tak bolały mnie po tym zęby, że szkoda słów. 

Catch Me jak zwykle piękny;p

Powiedziałam sobie „dobra, wystarczy już tego, nie na sensu jest taka pogoda, i tylko więcej szkód będzie”. Takiego pecha to nigdy nie miałam - 2 nie udane sesje pod rząd. Zdarza się, jak w każdym hobby, trzeba brać to „na klatę” i żyć dalej - jak to mówią: shit happens. 
Ale chociaż postanowiłam poszukać na rowerze fajnych miejsc na zdjęcia, nie wzięłam aparatu bo wiało paskudnie, i w każdej chwili mogło lunąć. Znalazłam kilka fajnych miejsc - na pewno wykorzystam. Nie mogę w kółko w tym samym miejscu fotografować. Planuję, też pójść na zachód słońca na plażę - jak byłam 2 tygodnie temu to było pięknie, teraz wezmę też aparat i modele:) 
Jednak wieczorem pogoda bardzo się polepszyła - było ciepło i świeciło słońce. Widoki też były cudne. Dlatego wzięłam znowu rower i pojechałam tam gdzie wcześniej „eksplorowałam”.



I znów zdarzyło się nie szczęście XD Mówię Wam - po - ra - żka haha. Seria nie fortunnych zdarzeń, po prostu... Taki pechowy dzień!
Ale nie chodzi o zdjęcia - z tych jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza z tego, które widzicie powyżej. 
Fajnie wyszło na nim światło prześwietlające mech. 

Lubię to zdjęcie, ze względu na jezioro w tle. 
Nie mogłam dać całego konia, trzymałam go w ręku, inaczej nie byłoby widać jeziora. Wydaje mi się dosyć... orginalne?:) 

Podczas tej sesji prawie straciłam model.
Z własnej głupoty i nieprzytomności. 
Robiłam właśnie te zdjęcia na mchu, potknęłam się i musiałam zawiązać buty. Poszłam do roweru, pozostawionego po drugiej stronie polnej drogi i zorientowałam się, że hanowerka ze schleich znikła. Nieźle się zestresowałam - od razu zaczęłam rozpaczliwie szukać na ziemi, w plecaku, w pokrowcu na aparat, w mchu, na skarpie - WSZĘDZIE w okolicy gdzie wiązałam te nieszczęsne buty (to głównie ich wina XD). Nie wiedziałam co zrobić więc (trochę dziecinnie z mojej strony) zadzwoniłam do taty i mówię, „tato co mam zrobić, zgubiłam model”. Tata myślał w ogóle, że breyera zgubiłam hahah. Powiedział, że mam nadal szukać i zadzwonić czy znalazłam. Ja zdenerwowana (bardzo), szukam tego konia, przeklinam siebie i rozpaczam gdzie go wcięło. Brązowy koń nieźle maskuje się na ściółce leśnej. Po koło 15 minutach dzwonię znowu i mówię, że nie ma. 
Tata przyjechał do mnie i pomógł mi szukać (co 2 głowy to nie jedna XD). Po jakimś czasie tata mówi, żebym poszła poszukać gdzieś dalej. Ja mówię, że nie ma szans, musi być gdzieś tu, gdzie się potknęłam. Ale poszłam. I znalazłam! W zupełnie innym miejscu niż podejrzewałam. Powiem, Wam, że dawno się tak nie zestresowałam. No bo wiecie, jest koń i nagle nie ma. 
Wróciliśmy do domu i już na ten dzień stwierdziłam, że sobie odpuszczam wszelkie zachody słońca itd. Kto wie co mogło by się stać na kolejnej sesji XD 



Oczywiście nie chcę, żeby miało to negatywny wydźwięk - teraz śmieję się z tych historii.
Każdy czasami ma gorszy dzień i w sumie jakoś nic mi to nie robi, myśle sobie w takich chwilach, że następnym razem będzie git. Trzeba być pokornym. Może następna sesja za to będzie pełna cudownych zdarzeń? X) Nie straciłam motywacji, wręcz przeciwnie nie mogę się doczekać, aby „poprawić” te sesję następnymi. Śmiesznie było - do takich rzeczy należy podchodzić z uśmiechem. 



Ale ogółem nie żałuję - zdjęcia z kasztanką wyszły fajne! 
Tutaj postawiłam ją na skarpie i robiłam zdjęcia od dołu. Lubię czasami poeksperymentować z ujęciami - urozmaica to sesje! 



To zdjęcie chciałam zrobić w mrocznym klimacie - trochę jednak ruszyłam i próbowałam uratować sprawę w edytorze zdjęć. Trochę powstało ziarno ale i tak ciekawie wyszło. Możecie sobie porównać z tym wcześniejszym - ten sam koń, ta sama skarpa, to samo światło a dwa różne światy... 


I w sumie to tyle opowieści o tym pechowym weekendzie. 
Mam nadzieję, że mimo, dosyć małej ilości zdjęć Wam się podobało. Konieczne dajcie znać, czy wy też kiedyś mieliście podobną sytuację jak ja z hanowerką, chętnie posłucham:) 
Trzymajcie się - pozdrawiam ciepło! 

Komentarze

  1. No, to niezły miałaś weekend :-P ale nawet te kilka zdjęć wygląda świetnie, szczególnie z hanowerką w mchu.
    Ja zwykle wpadam w tarapaty bez modeli - do końca życia będę wspominać, jak skręciłam kostkę, schodząc z krawężnika.
    Pozdrawiam, oby w ten weekend nie było przygód!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! No, niestety ja też jestem taką niezdarą XD
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ile przygód :P A mi się fotki i tak podobają :) Dobrze, że konik się znalazł, też miałam ze dwa razy takiego stresa, że modelu nie znajdę :O
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh dziękuje! No i mówię, szalone sesje!😂😝

      Usuń
  3. Hahah super wpis! W sumie jak się czyta o Twoich przygodach to można uświadomić sobie jak wiele pracy wymaga zrobienie takich sesji, jakie fundujesz nam w Twoich postach. Zdjęcia z Kodi i Catch Me są odlotowe! Te z mchem i hanowerką też piękne!
    Ja w sumie takich strikte modelowych przygód nie miałam, zwykle spotykam się z masą dziwnych spojrzeń. W końcu powariowałam co nie? Po co tarzać się na ziemi przy plastikowym koniku?
    A no chyba jednak warto<3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci bardzo!:D
      Cieszę się, że podobają się nowe zdjątka:)
      No i zgadzam się z Tobą - ta fotografia to wcale taka łatwa nie jest haha.
      Ja też napotykam masę spojrzeń - niektórzy ludzie powiększają dwukrotnie długość swojej szyji aby z auta zobaczyć co ja tam robię, aby po chwili dziwnie się wykrzywić w zdziwieniu.

      Usuń
  4. O kurczę, to chyba wystarczająco przygód na jeden weekend!
    Kiedy piszesz o swoich odczuciach jako fotografa, to znajduję wiele analogii do moich sesji. Czasem nic nie idzie i mam ochotę to rzucić w kąt, no bo nawet zdjęć zrobić nie umiem! A z drugiej strony zawsze tarzam się po ziemi, stawiam model to tu, to tam, próbuję wykonać jeden dziwny kadr pięćdziesiąt razy i zawsze coś jest źle. Faktycznie to nie taka łatwa rzecz, chociaż chyba nigdy nie przestanę traktować fotografii jako zwykłego wciśnięcia guzika. Jednak sposoby, których nie raz używają profesjonalni fotografowie potrafią zdemotywować. Z beznadziejnego zdjęcia mogą w fotoszopie zrobić takie ze świetnym światłem, w dobrej jakości, bez zbędnego haltera a nieraz z kompletnie innym tłem lub kolorystyką... I tak czasem się zastanawiam, ile w tym samych zdjęć, a ile photoshopa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mówię, trudne sobie hobby wybraliśmy x)
      Najgorsze jest to, że te nieudane sesje irytują - aż się czasem trzęsę ze złości i coś tam warczę pod nosem na światło, konia, aparat czy piach XD. Klucz do sukcesu to cierpliwość i zazdroszczę wszystkim, którzy ją mają - ja jej nigdy nie miałam, nie mam i wątpię, że ją będe kiedyś mieć hahah. Co do photoshopa, to prawda potrafi cuda zdobić. Może pora zainwestować i przestać wkurzać się na sesjach? XDD.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty