Backstage. Tak też bywa.

Hej! 
Dzisiaj będzie trochę inny post, a mianowicie na dany temat. Ten temat posunęła mi Alive - dzięki! 




Fotografii nie nazwałabym łatwym hobby. 
Okej, jest przyjemne, ale wymaga wiele jakiś takich, nie wiem, „poświęceń”? 
W dzisiejszym poście trochę o tym pogadamy. 

Zdecydowanie fotografia plastików jest trudna. Dla mnie w każdym razie. Jest to moje hobby, ale często doprowadza mnie do furii jak za 150 razem nie wyjdzie mi ujęcie. Właśnie, ważne jest podejście. Irytacja po wielu nieudanych zdjęciach jest okropna, znam to doskonale. Często mam tak, że siedzę, siedzę i nic nie mogę wypstrykać. Absolutnie 0 zdjęć. 
W końcu wyjdzie, to kwestia czasu. 

Ale gorzej jak modele „nie współpracują”...

Moje przygody z modelami? 
Oj, za pewne dużo. Nie wszystkie pewnie pamietam, ale takie 2 szczególnie zapadły mi w głowie...
Najstarsza miała miejsce jakiś rok, rok i pół temu. Robiłam zdjęcia konikom, na pomoście nad jeziorem No i domyślacie się pewnie, że koń zaliczył kąpiel. Jezioro w tamtym miejscu jest płytkie jakieś max 75 cm, no więc ja, jak stoję tak do wody, ratować konia XD Udało się odratować! 
Inna miała miejsce w te wakacje, już nieco 
smutniejsza, bo niestety nie odzyskałam konia. Fala we Włoszech  poprostu mi go zabrała gdy robiłam zdjęcia. Długo nurkowaliśmy z nadzieją, że gdzieś jest. Cóż, może kiedyś przypłynie do Bałtyku, i wyrzuci go tu u nas? 

A czy wy macie jakieś takie historie? 
Chętnie posłucham! 

No więc nie, nie jest to wcale takie łatwe. Potrzeba wiele cierpliwości której ja nie mam, żeby wyszło idealne zdjęcie. Dlatego też nie ma co robić na odwal, na szybko byle było. 
Ja się szybko denerwuje jak mi coś nie wychodzi i poddaje. Nie lubie tego w sobie oraz nie pomaga mi to na sesjach. Uh, za mało wodą chlapnęłam, uh za dużo chlapnęłam, uhh, koń jest cały w piachu, UHH KOŃ SIĘ PRZEWRÓCIŁ, NoSz KuRcZe BlAdE!!!! 
Cała ja na sesjach. 100% me XD 
Też was czasami dopada złość nawet jeśli kochacie coś robić? 
Ahh gdyby były tabletki na cierpliwość...

Wiecie co jeszcze   mnie denerwuje? Jak wszystko mi się sypie i dostaje takiej paniki. Zginie zaślepka od obiektywu, koń się przewróci, ja w między czasie usiądę w błoto a siatka odfrunie. Takie wpadki się zdarzają! 
Właśnie chyba tak musi być. Żeby doceniać te chwile kiedy wszystko wychodzi. Kocham takie sesje,wszystko  idzie jak z płatka, zdjęcia wychodzą ładne i w ogóle .
Wpadki to wpadki. 
Zarysowany koń boli, ale to nie koniec świata, trzeba się uczyć na błędach prawda? 

Wiele moje modele mają za sobą, od jazdy na hulajnodze do latania samolotem. 
Żeby wyszło super zdjęcie trzeba coś poświecić. 
Jak to mówią coś za coś! 

A co o zniszczeniach? Modele często mi się rysują. 

Jedne na sesjach, jedne wyślizgują mi się z rąk itd. 
Nie dziwie się - od sypania piaskiem, chlapania wodą mają prawo ucierpieć. 
3 moje schleichy nie mają ucha, 1 nogi, jeden ma wielką długopisową rysę:) 
Czasem muszą ucierpieć...


Ogólnie to jakiś takich szalonych przygód nie miałam, głównie No np.: ludzie zaczepiają, oo przypomniało mi się jak robiłam sesje Protocol przy takim strumieniu i pewna starsza pani strasznie mnie okrzyczała że niszczę trawnik XD 
Ludzie dziwnie reagują, serio. Niektórzy oatrzą na mnie jak nienormalną, inni uśmiechają się a jeszcze inni zagadują, ostatnio pan skomplementował Secretariata. 
Ale irytują mnie tacy, którzy widzą, że robie zdjęcia i wchodzą w kadr. W sensie, ja rozumiem, że oni też spacerują ale czy jest problemem zatrzymać się na dosłownie kilka sekund? 
 
Dlatego lubię robić zdjęcia przy moim domku letnim. 0 ludzi, masa fajnych miejsc. Moim ulubionym miejscem na sesje w okolicy jest właśnie ta droga z której w sumie jest najwięcej sesji. 

No mało napisałam, ale chciałam to w miarę krótko napisać. Trzeba było zapchać tą lukę pomiędzy postami, a taka krótka pogadanka chyba okej? 

Następny post będzie mam nadzieje już z kolejną fajną sesją i już w normalnej formie:) 
To paaa, mam nadzieje że taki jeden skrócony post wam odpowiada!:) Chętnie posłucham waszych opinii na ten temat! 

Komentarze

  1. Ja póki co z takich historii zapamiętałam poprostu to, że Czesiek na sesji gibnął mi się do jeziora i trzeba było go łowić x) Jak ja znam to uczucie frustracji, kiedy coś nie wychodzi! A jeszcze jedna historia to taka, kiedy mój ulubiony Schleich spadł mi na chodnik i musiałam przypiłować mu połowę kopyta, bo zdarł ją xD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja backstage'ów(?) nie miewam, ale moje konie spadają nawet z półek. Miałam niedawno głupią sytuację, kiedy trzasnęłam drzwiczkami od szafki, a z góry O ZGROZO spadł Sagr i Cejlon. Na szczęście ucierpiał tylko młodziak, więc nie płakałam, ale i tak jestem na siebie zła za to. Drugą taką sytuacją jest rysa na zadzie Secreta. Robiłam halter na biurku, konia postawiłam na tym wysuwanym czymś, gdzie leży klawiatura i no, chyba tym ruszyłam, a koń zrobił jakiś dziwny taniec i obdarł sobie piękny tył. Za to, to już w ogóle pluję sobie w brodę...

    Post przyjemny, ładnie dopełnia całość, z chęcią poczytam więcej takich przerywników. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nasze Secretariaty łączą się w bólu - mój też ma rysę... Cieszę się, że post wam się podobał!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty